sobota, 13 października 2007

boyss

Marcin Miller, 37-letni wokalista zespołu Boys, gwiazda disco polo. Zanim się przełamał do śpiewu, skończył technikum ekonomiczne przy Zespole Szkół Rolniczych w Prostkach. Zarejestrował się jako bezrobotny, a potem zatrudnił się w urzędzie pracy. Rejestrował bezrobotnych, ganiał po pączki i herbatę. Jednocześnie założył zespół. Grał w każdy weekend po osiem godzin dziennie. Pierwsze zarobki starczyły na kilka chlebów, mleko i kaszkę dla dziecka. Po roku zaproponowali mu w urzędzie pracy etat, ale zdecydował, że woli grać. Od tamtej pory wydał 21 płyt, z czego niektóre, jak sam twierdzi, rozeszły się w ponadmilionowych nakładach. Ostatnio hitem jest 'Figo-fago' z refrenem: 'Bierzesz, co się da, uuuuuuu,/i na drzewo nie ucieka./Laska ta czy ta, uuuu,/tu problemu w ogóle nie ma./Zaliczona. Odstawiona'. Popularność Boys jest ogromna, Marcin rezerwuje koncerty na dwa lata do przodu. A gra i występuje dużo - trzy, cztery dni w tygodniu po dwa, trzy koncerty dziennie. Od 2000 roku mieszka we własnym 180-metrowym domu, przy którym stoi mercedes klasy S. Jest też nowiutka toyota yaris żony i złoty nissan quest (dwa telewizory, DVD, trzystrefowa klima), którym zespół Boys jeździ na koncerty. - Uwielbiam kosić trawę, a potem usiąść sobie z piwkiem i patrzeć, jaka jest piękna - mówi Marcin.

Brak komentarzy: